piątek, 10 sierpnia 2012

IV rozdział: Dobranoc, obyś śniła o mnie. Tęsknie. Louis.


   Jasne promienie słoneczne padły na moją twarz i przyjemnie ją ogrzewały swoim ciepłem. Otworzyłam oczy i wygramoliłam się z łóżka. Słoneczny dzień w Londynie! To wspaniale. Kiedy spojrzałam na szafkę nocną zobaczyłam, że zegarek wskazuje godzinę dziesiątą dwadzieścia siedem.
- Cześć. - podskoczyłam w miejscu, obracając się w stronę fotela, na którym siedziała moja przyjaciółka. - Seksi koszulka! - rzuciła, patrząc wymownie na moją czerwoną, koronkową koszulę nocną. Wywróciłam oczami, witając się z nią, a następnie poszłam wykonać poranne czynności w łazience. Ubrałam się dzisiaj w krótką spódniczkę i zieloną bokserkę. Włosy rozczesałam i związałam w luźnego koczka, nałożyłam tusz do rzęs, a na usta różowy błyszczyk.
   W pokoju Lilka trzymała w ręce zdjęcie z numerem Louis'a. Kiedy zauważyła mnie w pokoju spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Czemu to było w koszu, co? Dlaczego nie chcesz do niego zadzwonić? - zapytała, siadając na moim łóżku. Usiadłam obok, chwilę zastanawiajac się nad odpowiedzią. Właściwie czemu nie? Bo się boję rozczarowania. Może on po prostu chciał się dobrze zabawić z fanką, a potem ją zostawić ? No, bo jaki miałby inny cel, aby się ze mną spotkać?
- A jeśli on tylko chce mnie wykorzystać? - wypowiedziałam moje wszystkie obawy przyjaciółce, która słuchała z uwagą, a później wzięła głęboki wdech. Czekałam na jakieś słowa z jej strony, że mam rację, ale one nie nadchodziły.
- Wiesz...Nie wszyscy faceci są tacy źli, on kiedyś też nie był sławny. Był zwykłym chłopakiem z masą swoich problemów, chodził na domówki, zakupy. Bywał na randkach, całował się. Jak każdy. I ja w niego wierzę, w nich wierzę. - rzekła, patrząc na mnie z dużym, ciepłym uśmiechem. - I ty też powinnaś w nich uwierzyć. Zadzwoń do niego, umów się. Jedno spotkanie, daj mu szansę. - dodała, podając mi do reki telefon. Niepewnie spojrzałam na niego. Wpisałam numer i jeszcze chwilę zawahałam się. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Pierwszy sygnał, drugi i odebrał.
- Tak słucham? - jego głos był smutny. Czyżbym ja to spowodowała? Nie, napewno nie. Może coś się stało? Nie powinnam mu przeszkadzać.
- Cześć. Tu Natalie. Pamiętasz mnie jeszcze? - zapytałam cicho, a Lily uniosła kciuki w górę. On cię nie pamięta, idiotko! Nie pamięta, nie pamięta.
- Cześć, Natalie! Myślałem, że już nie zadzwonisz! - ożywił się, niemal czułam, że się uśmiecha. A jednak pamięta. - Spotkamy się? - spytał z nadzieją. Zgodziłam się. Tak, ja Natalie White zgodziłam się umówić z Louis'em Tomlinsonem. To będzie niezapomniany dzień, wiem to.

*

   Lekko zdenerwowana stawiałam kroki, będąc coraz bliżej kawiarni, w której postanowiliśmy się spotkać. Byłam ubrana w długie beżowe getry oraz niebieską tunikę na krótki rękaw. Przez ramię miałam przewieszoną jasną torebkę, buty na obcasach cicho postukiwały. Z każdym krokiem miałam coraz więcej wątpliwości. Był taki moment, podczas którego chciałam zawrócić, ale nie dałam się ponieść złym emocjom, szłam dalej.
   Był tam, stał z różą w dłoni. Ubrany w jeansowe spodnie i koszulkę w paski, która była jednym z jego znaków rozpoznawczych. On też mnie ujrzał, jego widok zaparł mi dech w piersiach. Jego uśmiech napawał mnie pewną satysfakcją, bo wiedziałam, że był specjalnie dla mnie. Odwzajemniłam go, podchodząc bliżej.
- Cześć, Louis. - szepnęłam. Chłopak podał mi różę, za którą podziękowałam, a następnie weszliśmy do kawiarenki. Wystrój, który tu panował napawał mnie spokojem. Ciepły kolor ścian, wygodne siedzenia, pięknie wyrzeźbione stoliki. Szatyn pokierował mnie do oddalonego od ludzi stolika i usiedliśmy na przeciwko siebie. Podeszła do nas zgrabna kelnerka, która z wielkim uśmiechem patrzyła na mojego towarzysza, widocznie wiedziała kim jest.
- Co mogę państwu podać? - zapytała szybko, patrząc na Louis'a.
- Natalie? - chłopak dał mi wolną rękę, a kelnerka niechętnie odwróciła się w moja stronę.
- Poproszę gorącą czekoladę i sernik. - rzuciłam pierwsze co mi przyszło do głowy.
- Dwa razy, proszę. - uściślił Lou. Kelnerka kiwnęła głową i po chwili przyniosła nasze zamówienia, a potem odeszła nie pocieszona faktem, że członek One Direction nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Byłam trochę skrępowana jego towarzystwem, więc upiłam łyk napoju.
- Mogę ci zadać pewne pytanie? - zapytał, mieszając swój napój. Kiwnęłam głową, przypatrując się jego błyszczącym oczom. Miały taki piękny głęboki kolor. Można się było w nich rozpłynąć. - Czemu zadzwoniłaś tak późno? Po kilku dniach?  Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, nie! - zaprzeczyłam szybko. - Po prostu trochę się obawiałam. - wyjawiłam troszeczkę niepewnie. - Ciebie, a raczej twoich zamiarów co do mojej osoby. Nie zrozum mnie źle, ale staram się być ostrożna w takich sytuacjach. - wyznałam cicho, spuszczając wzrok. Poczułam jak chłopak dotyka mojej dłoni, więc uniosłam głowę. Jego twarz rozświetlona uśmiechem wywołała przyjemne ciarki na plecach.
- Rozumiem, masz też trochę racji. Sam bym się obawiał, gdyby ktoś sławny nagle się mną zainteresował. - rzekł szczerze, śmiejąc się lekko. Jego śmiech był przyjemny dla ucha, dźwięczny i jakby magiczny. Odbijał się echem w moich uszach, byłam nim oczarowana.

*

- Pozwolisz, że cie odprowadzę? - spytał, przepuszczając mnie w drzwiach. Przytaknęłam na tę propozycję i ruszyliśmy razem delektując się ciszą. Nie przeszkadzała nam. Było dobrze tak jak jest. W myślach wspominałam nasze żarty i historie, które Tomlinson mi opowiadał o sobie, swojej rodzinie, przyjaciołach.     Stanęłam przed swoim domem, a on zaraz obok mnie.
- Tutaj mieszkam. - chłopak odwrócił się do mnie przodem i założył mi kosmyk włosów za ucho, to spowodowało szybsze bicie mojego serca, co mnie lekko zawstydziło.
- Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy, Natalie. - moje imię w jego ustach brzmiało tak inaczej, lepiej. Nie było juz takie monotonne i powszechne. - Jesteśmy wyjątkowa. - dodał, a następnie znów szeroko się uśmiechnął. Przez chwilę wahałam się jednak złożyłam delikatny, prawie niewyczuwalny pocałunek na jego policzku.
 - Do zobaczenia, Louis. - szepnęłam, a chwilę później weszłam do domu, odwracając się tylko na chwilę, aby pomachać uradowanemu Tomlinson'owi. Zdjęłam buty i po cichu wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Zdjęłam ubranie, zakładając szybko koszulę i położyłam się do łóżka. Moje myśli znów błądziły wokół niebieskookiego chłopaka, dzięki któremu dzisiejszy dzień zaliczam do jak najbardziej udanych. Nagle usłyszałam charkterystyczne dźwięk sms-a. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość.
Dobranoc, obyś śniła o mnie. Tęsknie. Louis.
Uśmiechnęłam się szeroko i odpowiedziałam mu, że życzę mu miłych snów i także za nim tęsknie. Było w nim coś szczególnego, różnił się od chłopaków, których znałam. Inaczej się ubierał, zachowywał. Przewyższał ich charakterem i wyglądem oraz inteligencją. Jedno mogę przyznać po jednym spotkaniu. Jestem zafascynowana Louis'em William'em Tomlinson'em.
*

   Ze snu wybudził mnie dzwoniący telefon, jęknęłam cicho i zaklęłam, widząc na wyświetlaczu imię mojej najlepszej przyjaciółki.
- Serio? Nie masz co robić z rana, tylko ludzi budzisz?!- zaczęłam trochę zła. Kochałam ją jak nikogo innego, ale chciałam się wyspać po wczorajszym wieczorze.
- Cześć, będę za pięć minut. - rzuciła radośnie, rozłączając się, a ja westchnęłam ciężko, wstając z wygodnego łóżka. Zdążyłam założyć na siebie krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka, kiedy chwilę później usłyszałam pukanie. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, a Walter przywitała mnie buziakiem w policzek, wchodząc do środka. Zamknęłam drzwi i poszłyśmy do salonu, zasiadając na kanapie.Przyniosłam jeszcze sok i dwie szklanki oraz paczkę ciastek, które rzuciłam na stolik.
- I jak tam randka? - zapytała ze śmiechem, zjadając ciastko. Zamyśliłam się na chwilę, oddając się w zupełności wczorajszemu dniu. Było tak wspaniale, jak jeszcze nigdy. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tak dobrze się z kimś bawiłam, nie licząc oczywiście Lily, z nią zawsze jest wspaniale, ale chodzi mi także o bliskość. Bliskość z mężczyzną, a nie dziewczyną.
- On jest niesamowity. Po prostu czuję się przy nim dobrze. Jestem szczęśliwa, wszystko wydaje się miec jakiś sens. Jego uśmiech dostarcza mi ciarek na plecach, a śmiech jest jak muzyka. Oczy pochłaniają mnie. W dodatku jest taki przystojny! - zaśmiałam się cicho. Moja przyjaciółka słucha w skupieniu mojej relacji z wczorajszego dnia, co chwile przerywając mi piskami szczęścia bądź zadając mi pytania wymagające poprawnej odpowiedzi.
- Wiedziałam, ze tak będzie! Miałam rację. - powiedziała dumna, wybuchając śmiechem, a ja zaraz za nią.  Później dziewczyna wysłała mnie na górę, abym ogarnęła włosy, których nie zdążyłam rozczesać, a ona zaproponowała, ze zrobi śniadanie. W pokoju szybko zaplotłam włosy w starannego warkocza, a chwile poświęciłam jeszcze na wejście na mój blog, na którym dodałam szybki wpis.

Wczoraj był najpiękniejszy dzień mojego życia. Spędziłam go w miłym towarzystwie, wspaniałego chłopaka, który dostarczył mi wiele radości. Piłam pyszną gorącą czekoladę, zjadłam sernik i śmiałam się do łez. Teraz zdałam całą relację Lily, która z radością wszystko przyjęła i właśnie robi mi śniadanie, więc trochę boję się o moją kuchnię, gdyż wielką kucharką to ona nie jest. Szybki wpis, ale treściwy, kochani! Lecę coś zjeść, a plany na dziś? Moze kolejne spotkanie z moim kolegą? Zobaczymy czy czas na to pozwoli. Pozdrawiam Was, Directioners! 

   Szybko wylogowałam się z bloga i zamykając laptopa, zbiegłam do kuchni, gdzie moja przyjaciółka przygotowała mi kanapki z serem żółtym i pomidorem, a sama właśnie zajadała jedną z nich. Uśmiechnęłam się do niej i razem zjadłyśmy posiłek. Postanowiłyśmy dzisiaj polenić się trochę przed telewizorem, więc ułożyłyśmy się wygodnie na kanapie i włączyłyśmy film. Wybór padł na 'Nigdy nie będę twoja', który oglądałyśmy setki razy, ale za każdym razem śmiejemy się i wzruszamy w tych samych momentach. Matka i córka, obie się zakochują. Córka po raz pierwszy, a matka w młodszym facecie. W dodatku dochodzą problemy z dojrzewaniem dziewczynki, praca matki. Obie stwierdziłyśmy, że aktorzy dobrani fantastycznie, a film jest ciekawy.

*

   Godzinę później Walter poszła do domu, gdyż miała przyjechać do niej daleka rodzina i musiała być, z czego nie była zadowolona i oburzyła się, gdy zaczęłam się z niej śmiać, ale nic na to nie poradzę. Po prostu jej niezadowolenie doprowadziło mnie do tak wielkiego śmiechu, że trudno to było zatrzymać. Załamana poszła do siebie i zapewne teraz siedziała i rozmawiała z natrętnymi ciotkami, które tylko chciały znac jakiś gorący temat do plotek w swoim miasteczku. Przecież one też muszą czymś żyć jak nie swoim życiem, prawda? Wtedy interesują się innymi, aby obgadywać ich za plecami.
   Resztę dnia spędziłam głównie na sms-owaniu z Louis'em, który dzisiaj musiał być w studiu, a na pytanie czemu ze mną pisze skoro jest w studiu, odpowiedział, że jestem milion razy ciekawsza niż ich manager co mnie bardzo rozbawiło i ucieszyło. jednak później musiał się skupić na muzyce, więc z wielką trudnością się pożegnaliśmy, a ja postanowiłam napisać coś na blogu i wcześniej położyć się spać.


Kochani witam was oficjalnie na blogspocie! Jest późno, godzina 1:11, kiedy kończę te rozdział. jestem wykończona i chcę mi się spać, więc wybaczcie za błędy. Niedługo wyjeżdżam, więc postarałam się go szybko napisać. Jak tam rozdział? Dla mnie trochę chyba przesłodzony, wybaczcie - brak weny. Pozdrawiam Was, Tusia.